Dawno nie pisałem, więc wypadałoby naskrobać cokolwiek.
Pierwszy tydzień w Argo Magic School to był koszmar, jeśli chodzi o lekcję ze Ślizgonami i Krukonami. Tak rozgadani, tak ciężko było nad nimi zapanować, że aż mnie poniosło. Nawet udało mi się zarobić ostrzeżenie od samej dyrektorki Delgato. Grupa z Gryfonami i Puchonami na szczęście była bardzo grzeczna, dzięki czemu lekcja minęła nam szybko i nawet zmieściliśmy się z materiałem.
Drugi tydzień podobnie, chociaż Ravenclaw i Slytherin już nieco wyluzowali. Jedna ciągle to nie to samo, co z wychowankami Martina i moimi. No, ale może się w końcu nauczą.
Za tydzień planuję zabrać ich do jakiegoś muzeum alchemicznego, aby poznali podstawy tej sztuki, a także
Jako opiekun chyba sprawuję się nieźle? Puchoni przynajmniej nie narzekają. Mimo trudnych początków i pustek w pokoju wspólnym, wszystko potoczyło się bardzo dobrze i teraz przeważnie już ktoś zawsze siedzi. Do tego nowo otwarte forum tylko dla Puchonów...Strasznie się z nimi zżyłem. Nie potrafiłbym chyba teraz ich od tak opuścić.
Jakby tego było mało, dostałem posadę nauczyciela quidditcha w Akademii Magii Ramesville. Na szczęście nie będę musiał wykładać nudnej teorii, gdyż zrobiła to poprzednia nauczycielka. Mnie pozostała już praktyka, czyli to, co lubię najbardziej. Nie spodziewam się co prawda jakoś specjalnie tłumów i uczniów rwących się do wzbicia się w powietrze, aczkolwiek mam nadzieję, że uda mi się ich zainteresować najpopularniejszą grą magiczną.
Trochę ostatnio zaniedbałem Hogwart, więc muszę się wziąć w garść. Lumos? Raczej całkowicie zlewam.
Pozdrowionka dla moich bananowych Puchonów!
Kocham Was!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz