niedziela, 4 marca 2012

Konkurs; list do rodziców

*Jacob wychodził z kuchni, trzymając w jednej ręce górę owoców. Drugą ręką machał do skrzatów domowych, szczerząc do nich zęby. Swoje kroki skierował ku swojemu dormitorium. W drodze do niego minął kilku Ślizgonów, którzy pewnie poszukiwali wejścia do swojego pokoju wspólnego. Szkoda, że nie z tej strony zamku... Wystukał poprawny rytm w odpowiednią beczułkę i zjechał do pokoju wspólnego. Stamtąd zwiał się do dormitorium chłopców, zanim Emili zdążyła zapytać go o cokolwiek. Położył owoce na łóżko obok swojego dziennika, po czym sam rzucił się na nie, odbijając się ze trzy razy. Wziął jabłko i nadgryzł je otwierając dziennik. Z nocnej szafki złapał swoje orle pióro, które wcale nie potrzebowało atramentu i zaczął je nadgryzać, zastanawiając się jak zacząć swoją pracę konkursową o historii powstania szkoły...*

***


Kraków, 23 października 1312

Kraków tego dnia był strasznie mglisty, a padająca z kłębiastych chmur mżawka nie pomagała wcale w poruszaniu się. Ulice były niemal puste. W okolicy Zamku Królewskiego na Wawelu krople deszczu przecinała ciemna, zakapturzona postać. W taką pogodę z pewnością trudno było ją dostrzec z daleka. Dochodząc do bramy zamku, spod płaszcza wysunął się cienki i długi kawałek drewna, po czym brama zajaśniała na niebiesko i otworzyła się wpuszczając tajemniczą osobę.

Istota skierowała swoje kroki w stronę Smoczej Jamy. W drodze do niej raz po raz machała różdżką, której koniec zaświecał się na fioletowo, w celu zmylenia kamer (mugolski przedmiot służący do nagrywania tego, co się dzieje, z możliwością wielokrotnego odtwarzania nagranego wcześniej filmu). Dochodząc do Jamy gość upewnił się, że nie jest śledzony i wszedł do środka.

***

*Do dormitorium wszedł Chace dziwiąc się, że wciąż tu siedzę. Kiedy zapytał mnie, dlaczego nie wybrałem się na pojedynki, spojrzałem na tarczę zegara - była siódma! Z gardła Jacoba wydał się krzyk - !@#$%. Siedząc tak na łóżku i użalając się nad ominiętą lekcją, wpadł na pomysł napisania listu do rodziców, z relacją z ostatniego tygodnia szkoły.*

***

SMiC Lumos, dn. 04 marca 2012
Cześć mamo! Cześć tato!
Lumos jest niesamowity! Naprawdę cieszę się, że zapisaliście mnie właśnie tutaj. Pierwszy tydzień minął bardzo szybko. Szkoda, że mamy tak mało zajęć. Czuję, że będę mógł pogłębić swoją wiedzę nt. wróżbiarstwa. Widać, że profesor Lenghton zna się na tym doskonale. Z tego co zaobserwowałem, interesuje się też tarotem. Mam nadzieję, że szybko dojdziemy do kartomancji.
Niestety dzisiaj ominęła mnie lekcja pojedynków. Trochę się zapisałem i straciłem poczucie czasu.

Reszta lekcji nie była najgorsza. Zarobiłem już nawet pierwsze oceny! Wybitny z Transmutacji i Zadowalający + z Wywarów i Trucizn. Jak na razie na większości lekcji mieliśmy zapoznanie się z organizacją pracy na nich, jednak już czuję, że poza wróżbiarstwem, które jest moją pasją, polubię dodatkowo latanie. Tak bardzo chciałbym się znaleźć w drużynie domu w quidditcha. Wątpię, żebyśmy zebrali sześć osób, abym mógł zagrać na pozycji pałkarza, jak zawsze trenowałem w domu, więc pewnie będę musiał zadowolić się ścigającym. Ale to też nie jest złe. W końcu całkiem nieźle strzelam. Pamiętacie, jak mówiłem Wam, że nie znoszę astronomii i nie wiem jak przeżyję te lekcje? O dziwo nie jest póki co źle. Profesor Sullivan to bardzo przyjemny gość. Jednak najbardziej wyluzowana jest chyba nasza opiekunka, profesor Carft. Wiecie, że podobno ma własną szkołę magii? To niewiarygodne! Największe luzy przewiduję na Magicznych Stworzeniach z profesor Vanyą, ale to to powinniście chyba wiedzieć, bo profesor Vanya wygląda tak, że... no że zapewne i Was uczyła. Profesor Brian wyraził chęci do stworzenia kółka przedmiotowego z Magicznych Ziół i Roślin. Szczerze powiem, że zielarstwo nie jest jednym z moich ulubionych przedmiotów, no ale może profesor Brian zmieni to u mnie tak samo jak i profesor Sullivan z astronomią.

Poznałem też już kilku fajnych ludzi z roku. Ait z Gryffindoru, dziewczyna, która powtarza rok. Całkiem rozrywkowa i szalona osoba. Beh z Ravenclawu jest bardzo miła i wydaje mi się, że nieźle się dogadujemy. Charles, również Krukon, często zasięga u mnie porad. Jako Puchonowi, ciężko mi odmówić, to oczywiste. Charles ma brata bliźniaka, który dostał przydział do Slytherinu. To chyba nie zdarza się często, aby bracia byli rozdzielani? No nie mogę też zapominać o moich przyjaciołach z domu. Julka jest ze mną na roku i nie jest zbyt zadowolona z przydziału. Mówi, że wolałaby Slytherin. We dwoje staramy się zdobywać punkty w klasie pierwszej. Reszta Puchonów jest w wyższej klasie - Chace (prefekt domu), Cedric, Michael (kapitan drużyny), Emily, Martin. Wszyscy są wspaniali.

Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze. Do zobaczenia w maju!
Wasz ukochany syn,
Jacob

***

*List schował do ładnie zdobionej kremowej koperty i wyszedł z pokoju wspólnego porywając przy okazji bluzę Chace'a, bo wydawało mu się, że na dworze będzie trochę mroźno, a nie chciało mu się już wracać do dormitorium po swoją. Troszkę w niej tonął, ale to nic. No i nie pomylił się. Mimo rażącego w oczy zachodzącego, które powodowało, że niebo mieniło się różnymi kolorami, było dość zimno. Na szczęście sowiarnia nie stała daleko od szkoły, więc Jacob doszedł do niej w dwie minuty. Sowiarnia była bardzo wysoka, okrągła i bardzo przewiewna. Na ścianach siedziało pełno sów, a po podłodze walały się same kupy. Wybrałem zadbaną brązową sówkę i podałem jej list w dzióbek szepcząc do niej: Zanieść to do moich rodziców... i uważaj na siebie.*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz