środa, 1 sierpnia 2012

Pierwsza wizytacja

*Obciążony pracą, nie miał już czasu ani dla siebie, ani dla swoich ukochanych Puchonek. Niemalże codziennie musiał przesiadywać na lekcjach profesorów w Argo Magic School i słuchać wykładów. Co prawda niektóre były dla niego ciekawe, no ale...*

***

*Spojrzał na zegarek i ruszył w stronę cieplarni numer 1, gdzie uczniowie mieli za chwilę Magomedycynę. Wygrzebał się zza biurka i wyszedł ze swojego gabinetu. Do jego nozdrzy doleciał zniewalający zapach przygotowywanego obiadu, gdyż jego gabinet znajdował się przy wyjściu korytarza prowadzącego do kuchni. Zaburczało mu w brzuchu. Ponownie spojrzał na zegarek, a następnie rozejrzał się dookoła. Było pusto, więc czym prędzej wślizgnął się na korytarz prowadzący do kuchni.*


*Zatrzymał się przy portrecie przedstawiającym miskę z owocami. W zasadzie nigdy nie był w kuchni Argo, lecz słyszał pogłoski jak się do niej dostać. Raz jeszcze obejrzał się we wszystkie strony, czy aby nikt go nie widzi. Zapach był już bardzo mocny. Lekko obawiając się o następstwa, wyciągnął dłoń ku małej gruszce narysowanej na obrazie i połaskotał ją. Do jego uszu dobiegł cichy i piskliwy chichot. Gruszka stała się też jakby bardziej wypukła, a nawet już całkowicie wychodziła z obrazu, formułując się w coś na kształt klamki.*

*Jacob w mgnieniu oka pochwycił gruszko-klamkę, nacisnął i popchnął obraz, odsłaniając wejście do kuchni. Przekroczył próg i zatrzasnął drzwi. Kuchnia była pełna skrzatów domowych, pracujących w tych niełatwych warunkach. Było tu strasznie gorąco. Para z przygotowywanych potraw unosiła się pod sufitem, nie mogąc znaleźć żadnego ujścia. Ściany pokryte były setkami rodzajów garnków i patelni. Chłopak zauważył nawet, że stoły w kuchni ułożone są w ten sam sposób co w Wielkiej Sali. Nie tracąc czasu, przeszedł wzdłuż kuchni, oglądając co takiego przygotowały na dziś skrzaty. Dojrzał jakieś zupy, za którymi w ogóle nie przepadał. Były różnego rodzaju sałatki, surówki, mięsa... Na jednej ze ścian dojrzał zegar i przestraszył się. Czym prędzej wybiegł z kuchni, porywając jedynie żółciutkiego banana i pobiegł w stronę cieplarni.*

*Cieplarnia była ogromna, a w jej wnętrzu znajdowała się masa dziwnych roślin. Wzdłuż środka stał długi stół, przy którym pracowali uczniowie. Na szczęście kiedy Jack wpadł do środka, profesora Briana jeszcze nie było. Zajął więc miejsce na ziemi przy krzaku róży, wyjmując z plecaka notes i pióro. W tej chwili drzwi cieplarni otworzyły się i wszedł przez nie Przemek. Kiwnęli sobie w znaku porozumienia, po czym profesor przeszedł do lekcji.*

- Dzisiaj zajmiemy się dalszym omawianiem Szpitalu oraz poznacie ogólny jego schemat...

środa, 25 lipca 2012

Inkwizytor Argo Magic School

*Przechadzając się po szkolnych błoniach, patrzył na Tylera, który czyszczącego pióra hipogryfom nieopodal lasu. Uśmiechnął się pod nosem i postanowił do niego podejść. Wiatr mierzwił mu błękitne włosy, tworząc niezbyt ciekawą kompozycję. Dochodząc do Tylera, najpierw ukłonił się nisko przed hipogryfem, nie odrywając swoich oczu od oczu zwierzęcia. Kiedy ten postanowił również się pochylić, Jacob podszedł do niego i pogłaskał go po grzbiecie.*

- Cześć, Ty. *Powiedział, podając mu rękę.*
- Cześć. *Odpowiedział, a podając mu rękę, nie omieszkał przelecieć kolegi z po fachu wzrokiem od góry, do dołu.*

*Nagle dało słyszeć się trzaskania gałęzi od strony lasu. Oboje wbili swoje spojrzenia w miejsce, z którego doszedł ich dziwny dźwięk. Jacob już miał rękę przy różdżce, aby w razie czego móc szybko się obronić, jednak jak się po chwili okazało, nie było to konieczne. Z lasu wyszła dyrektorka Olivia Wilde. We włosach miała pełno liści, a jej szata była w niektórych miejscach podarta. Były Puchon spojrzał na Taylera i porozumiewawczo dał mu do zrozumienia, że pomoże Olivii wrócić do zamku.*

*Niespodziewanie Liv ruszyła pierwsza i to żwawym krokiem, porywający przy tym Jacoba. Nie potrzebowała w zasadzie żadnej pomocy. To ona prowadziła jego, a nie, jak to Jack chciał, on ją. Minęło trochę czasu zanim doszli do ogromnych wrót wejściowych. Olivia zatrzymała się przed nimi i spojrzała po swoim profesorze Historii Magii.*

- Słuchaj, potrzebuję kogoś zaufanego po rezygnacji Emily ze stanowiska wicedyrektora. Kogoś, kto zająłby się kadrą pedagogiczną. *Mówiła to bardzo szybko, że trudno było za nią nadążyć.* Wiesz co mam na myśli... Pilnowanie, sprawdzanie... Potrzebuję Inkwizytora.

*Jacob popatrzył na nią jak na wariatkę. Nie miał żadnego doświadczenia w tej kwestii. Nie wiedział, czy podołałby takiemu wyzwaniu. Jednak patrząc prosto w oczy Olivii, nie mógł nie ulec jej urokowi. Przez myśl przeszło mu, że być może jest w jakiejś części wilą.*

- Dobrze, zrobię to.

wtorek, 24 lipca 2012

Szybka rezygnacja

*Lekko zdyszany i zdenerwowany pociągnąć za klamkę Dziurawego Kotła i wszedł do środka. Pomieszczenie nie było specjalnie zatłoczone. Pod jedną ze ścian stał długi bar, za którym nie było nikogo. Na kolumnach po przeciwnej stronie wisiały obrazy przedstawiające różnego rodzaju magiczne miejsca. Po środku znajdował się wielki stół, wokół którego zgromadzeni byli nauczyciele Inimicum. Wielu z nich spojrzało w stronę Jacoba, uśmiechając się ironicznie. W powietrzu unosił się zapach ginu.*

*Ledwo przekroczył próg, a do jego uszów doleciały już lekceważące teksty. Spojrzał na dyrektorkę. Jej oczy nie miały wyrazu, jednak Jacob miał świadomość, że nie podobał jej się taki obrót spraw. Chwilę temu w Argo, teraz tutaj... Był strasznie zażenowany brakiem jakichkolwiek hamulców osób, uważających się za nie wiadomo kogo w Świecie Magii. Zamknął na chwilę oczy i zrobił to samo, co niedawno w Wielkiej Sali Argo Magic School - obrócił się na pięcie i wyszedł.*

*Nie wiedząc zbytnio gdzie się podziać, znalazł ciemny kącik, gdzie obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i zniknął. Kiedy otworzył oczy, stał już na długiej uliczce, pośród wielu sklepów i pubów. Swoje kroki skierował do najbliższej karczmy, której szyld głosił "Pod Trzema Miotłami".*

poniedziałek, 23 lipca 2012

Pierwsza lekcja, nowa szkoła

23 lipca 2012

Pierwsza lekcja za mną! Nie było tak źle, jakby nie patrzeć. Krótka lekcja organizacyjna, a następnie ponad połowa przerobionego tematu o Ulicy Pokątnej. Całkiem, całkiem... Uczniów co prawda mało, nie tak jak w poprzednim roku, ale to nawet dobrze. Nie trzeba było się z nimi użerać.

Właściwie to na wakacyjną szkołę w Argo Magic School zamieniłem Historię Magii na Wiedzę o Magicznych Miejscach, więc omówimy sobie Ulicę Pokątną, Szpital św. Munga, Bank Gringotta... Być może Ministerstwo Magii i Dolinę Godryka.

Co do Banku Gringotta... Wysłałem już sowę do swojego kuzyna, z prośbą o zdobycie zezwolenia na szkolną wycieczkę. Mam nadzieję, że nie będzie problemów i wstrętne gobliny ugną się pod nim.

***

*Zamknął dziennik i odłożył swoje pióro nie potrzebujące atramentu. Oderwał się od podłogi i rzucił dziennik na nocną szafkę w swojej sypialni, udekorowanej w barwach żółto-czarnych. Nad łóżkiem wisiało podziękowanie od swoich podopiecznych - Bananowych Puchonów, za opiekę nad domem Helgi Hufflepuff (do wglądu po lewej stronie). Rzucił się na łóżko, przekręcił głowę w lewą stroną i wtedy to dostrzegł - jasnofioletowa koperta wystająca spod dziennika. Zerwał się i wyciągnął ją.*

***

Jacob Tom Evans
Argo Magic School
www.argomagic.na8.pl
Sypialnia

Cześć Evans,
piszę w związku z powstaniem nowej placówki, do której poszukuję wyłącznie najlepszych profesorów - w tym wypadku od Historii Magii. Jeśli zechciałbyś dołączyć do grona najwybitniejszych profesorów Świata Magii zebranych w jednej szkole, proszę o jak najszybszą odpowiedź.

Pozdrawiam,
Sabrina Evans

***

*Jacob zastanowił się, zanim podjął jakąkolwiek decyzje. Zdawał sobie sprawę z nawału obowiązków, jaki wkrótce miał go dopaść. Jednak z uwagi na stare znajomości, chociaż nie koniecznie pozytywne, postanowił odpisać na list.*

***

Sabrina Evans
Szkoła Magi Inimicum
www.inimicum.sm.boo.pl
Dziurawy Kocioł

Droga koleżanko,
z przyjemnością obejmę posadę nauczyciela Historii Magii w Twojej szkole, jednak na dzień dzisiejszy nie dłużej niż na jeden rok szkolny.

Miłego wieczoru,
Jacob Tom Evans

niedziela, 22 lipca 2012

Rozpoczęcie roku szkolnego

*Szybkie kroki profesora Historii Magii odbijały się echem o puste korytarze Argo Magic School. Była już 19:58, co oznaczało, że rozpoczęcie Wakacyjnej Szkoły Magii będzie miało miejsce już za dwie minuty. Przyspieszył kroku poprawiając swoją jasnobrązową szatę. Nie zwalniając skupił się, wyobrażając sobie siebie w brąz włosach opadających na czoło. Poczuł lekkie łaskotanie na głowie i proces wydłużania włosów. Wiedział, że długość jest odpowiednia, jednak co do koloru nie miał już takiej pewności.*

*Popchnął wielkie drzwi i przekraczając próg bardzo szybko, udał się na swoje miejsce za stołem nauczycielskim. Przy mównicy stała już Olivia. Czarownica wyglądała olśniewająco. Dość długi urlop, jak zauważył Jacob, bardzo jej się opłacał. Skinęła do niego porozumiewawczo głową i rozpoczęła swoją przemowę.*

***

*Kiedy wszystkie zabawy prowadzone najpierw przez  Mateo Morgana, a następnie Martina i Kayle dobiegły końca, do mównicy podeszła szczupła czarnowłosa czarownica. Na jej twarzy trudno było dostrzec kiedykolwiek choć cień uśmiechu. Odchrząknęła i mimo cichego głosiku, dało się ją słyszeć nawet po drugiej stronie Wielkiej Sali.*

- No więc w sumie zajmę wam tylko chwilkę jeszcze i już całkowicie będziecie mogli zająć się smakowaniem pyszności. *Wszystkie twarze zwróciły się w jej kierunku.* Od tej chwili wszystkie sprawy załatwiacie z Olivią Wilde. Nie zajmuję się już planem lekcji, organizacją wydarzeń *w pokoju wybuchły pomruki* ani niczym innym związanym z Argo Magic School.

*Także za stołem nauczycielskim rozpoczęły się rozmowy. Jacob dostrzegł, że Olivia patrzy ze smutną miną na swoją koleżankę po fachu. Wiedziała o tym jako jedyna, było to zaplanowane. Mimo to w jej oczach dało się dostrzec smutek i przygnębienie. Evans ponownie spojrzał na profesor Delgato, która nie wyszła z Wielkiej Sali, ale po raz ostatni zasiadła na swoim dawnym miejscu dyrektora Argo Magic School, aby spokojnie móc zadowolić swój żołądek.*

***

*Najedzony nie wracał dzisiaj do swojego gabinetu. Wędrował razem ze swoimi Puchonami do ich Pokoju Wspólnego, aby posiedzieć i porozmawiać na temat organizacji pracy w nowym roku. Krótko po godzinie dwunastej w nocy ogarnęła go senność i zasnął w fotelu przy kominku, w którym skrzat domowy grzebał patykiem. W śnie leciał na swoim Nimbusie 2001 i trzymając ogromną pałkę, odbijał tłuczki w zawodników Wirtualnego Hogwartu.*

piątek, 20 lipca 2012

Przed rozpoczęciem

*Pergaminy zajmowały całe miejsce na biurku w gabinecie profesora Historii Magii. Sam Jacob siedział i rozmyślał nad specjalnym planem zajęć na czas wakacyjny w Argo Magic School. Przeklęty deszcz - mruczał co jakiś czas, zerkając w okno, o które rozbijały się duże krople deszczu. Świeca przy której siedział już prawie się spaliła, a kawałek papieru, na którym układał plan, był prawie pusty. Miejsca, czy sławni odkrywcy? A może jedno i drugie... *

* Usłyszał szmer i spojrzał w kierunku drzwi. Ktoś wyraźnie wsunął żółtą kopertę w szparę pomiędzy podłogą, a drzwiami gabinetu. Nie chcąc wstawać, Jacob machnął swoją niedawno wypolerowaną różdżką, przywołując do siebie liścik i łapiąc go w taki sposób, aby nie zgnieść. Udało mu się też ją dość ładnie otworzyć.*


***


Jacob Tom Evans
Argo Magic School
www.argomagic.na8.pl
Gabinet profesora Historii Magii

Szanowny Panie Evans,
z przyjemnością informuję Pana o możliwości dalszym piastowaniu posady opiekuna domu Hufflepuff. W razie chęci rezygnacji, proszę o jak najszybsze zgłoszenie się do dyrekcji.

Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru,
Olivia Wilde

***

*Patrzył tak w list zupełnie zapominając o tym, która to już godzina. Przypomniał sobie o tym, kiedy zegar wybił pierwszą w nocy. Wiedząc, że czeka go dzisiaj rozpoczęcie roku szkolnego, wstał zza swojego biurka i pokierował się stronę swojej sypialni, nadal rozmyślając o tym, co chciałby przerobić podczas wakacyjnej szkoły magii.*

niedziela, 15 lipca 2012

Powrót

*Straszliwie zmęczony przekroczył bramę Argo Magic School i ciemnymi błoniami sunął w kierunku nieopodal stojącego zamku. Tuż za nim sunęły w powietrzu dwa kufry. Doszedł do wrót zamku i stukając w nie trzy razy różdżką sprawił, że otworzyły się przed nim. Kiedy tylko przeszedł przez nie, te zamknęły się straszliwie skrzypiąc, a sam Jacob udał się w kierunku swojego gabinetu mieszczącego się na parterze zamku, w którym miał nadzieję przespać cały kolejny dzień...*

wtorek, 29 maja 2012

Chmara sów

*Poranne słońce wpadało przez czyste szyby wprost do Wielkiej Sali i przygrzewało zgromadzony tam nieliczny tłum. Profesor Evans jak zwykle był w swoich błękitnych włosach i nakładał sobie właśnie dość dużą porcję gyrosu na swój srebrny talerz. Ubrany był dzisiaj w czarne jeansy i koszulkę oraz żółto-czarną koszulę w kratkę na krótki rękaw. Do tego jak zwykle tenisówki i czapeczka - tym razem w kształcie borsuka w kolorystyce Hufflepuffu. Zajadając gyros, Jacob próbował sobie wyobrazić miny niektórych uczniów, kiedy zobaczą swoje oceny z ostatniej kartkówki.*

*Huk otwieranych okien wystraszył go tak, że pół zawartości talerza wylądowało profesorowi na spodniach. "Poranna poczta" pomyślał zażenowany. Zaskoczyło go, kiedy czarna jak noc sowa, z wielkimi wyłupiastymi i żółtymi oczami wylądowała zgrabnie przy jego talerzu, podając mu liścik i nawet się kłaniając. Zabierając jej kopertę z dzióbka, kątem oka dojrzał, że jego wuj Neo również dostał liścik od identycznej sowy.*

***

Jacob Tom Evans
Argo Magic School
www.argomagic.na8.pl
Wielka Sala

Panie Evans,
w związku z ostatnimi rewolucjami w programie nauczania przedmiotu jakim jest Historia Magii i zdobytemu dzięki temu rozgłosowi, pragniemy zaprosić Pana na zjazd historyków. Dotyczyć on będzie nowego znaleziska, jakim jest dość nietypowy, bo sześciokątny kociołek, pochodzący z początków I wieku, który znalazł w Aleksandrii jeden z archeologów wysłanych tam przez Ministerstwo Magii.

Proszę o zjawienie się w Atrium Ministerstwa Magii w piątek punktualnie o godzinie 17:01. Zjazd potrwa nawet do kilku dni.

Pozdrawiam,
Amnesia Dothwather,
szefowa Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

***

*Jacob był wniebowzięty. Od niedawna zaczął wykładać Historię Magii, a już został dostrzeżony przez Ministerstwo Magii. Złożył liścik i schował go do kieszeni. Zdążył złapać widelec, a w jego potrawie siedziała już druga sowa. Była jasnobrązowa o ciemnobrązowych oczach. Natychmiast ją rozpoznał - każdy w jego rodzinie używał takich sów. Był to pewnego rodzaju ich znak rozpoznawczy.*

***

Jacob Tom Evans
Argo Magic School
www.argomagic.na8.pl
Wielka Sala

Cześć kochany synku!

Jak tam nauka w Lumosie i Hogwarcie? Podobno nie idzie Ci najlepiej. Postaraj się chociaż zdać jedną z tych szkół. W dzisiejszych czasach wykształcenie jest naprawdę ważne. Mam też nadzieję, że w Argo dobrze Ci się powodzi. Może to właśnie przeprowadzka do tej szkoły wpłynęła tak negatywnie na twoje wyniki w nauce? No ale nie o edukacji będę Ci przecież pisać.

Nie wiem czy wiesz, ale szefowa Departamentu Magicznej Współpracy Czarodziejów osobiście chce wysłać Ci list, zapraszając Cię na  zjazd historyków. Czy to nie wspaniałe? Mój ukochany synalek dostrzeżony przez Ministerstwo Magii... Pamiętaj, że takich propozycji się nie odmawia! Oboje z tatą jesteśmy dumni. Rób tak dalej, a kto wie, może kiedyś zastąpisz samego Kingsley'a!

Ślemy Ci masę uścisków,
kochający rodzice.

PS: Wcześniejsze wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka. Do koperty załączam Ci nowe samopiszące pióro.

***

*Strasznie ciepło zrobiło mu się na sercu. Odwrócił liścik i chciał odpowiedzieć na niego rodzicom. Wyjął nowe żółto-czarne samopiszące pióro, które w mgnieniu oka stanęło samo gotowe do pisania. "U mnie po staremu. Mam zamiar wybrać się na ten zjazd. Kocham Was i mam nadzieję, że wszystko gra. Jacob" Kiedy przywiązywał sówce liścik do nóżki, trzecia już sowa wylądowała na stole nauczycielskim. Zirytowany Jacob wyrwał jej liścik z dzióbka, jednak kiedy zauważył pieczęć Lumosa, cała złość przerodziła się w zmartwienie.*

***

Jacob Tom Evans
Argo Magic School
www.argomagic.na8.pl
Wielka Sala

Szanowny Panie Evans,
pragnę poinformować Pana, iż nie stawił się Pan w wyznaczonym przez nas terminie na zaliczenie części przyrodniczej egzaminu końcowego w Szkole Magii i Czarodziejstwa Lumos. Prosimy o niezwłoczny kontakt z zarządem.

Pozdrawiam,
Ginny Vanya,
Zastępca Dyrektora. 

***

*Z jego ust wyszło tylko krótkie "Fuck!", które roznosząc się echem po Wielkiej Sali spowodowało, że wszyscy uczniowie zasiadający przy czterech stołach domów, zwrócili wzrok w jego kierunku. Zaczerwieniony ponownie zaczął nakładać sobie gyrosa.*

poniedziałek, 21 maja 2012

Egzaminy Lumos

*Jacob smacznie już chrapał, kiedy w jego pokoju na nocnej półce zmaterializowała się kartka papieru, wydając przy tym małe pyknięcie. Chłopak nawet się nie poruszył.*

***

Szanowny Panie Evans,
z przyjemnością zawiadamiamy Pana, iż mimo nie klasyfikacji z Magicznych Ziół i Roślin, dopuszcza się Pana do zaliczania egzaminów końcowych w Szkole Magii i Czarodziejstwa Lumos. Warunkiem jest zaliczenie materiału z owego przedmiotu w kolejnym roku. W przypadku nadrobienia materiału, na świadectwie pojawi się właściwa ocena końcowa. Poniżej załączamy wykaz ocen z obecnego roku szkolnego.

Pozdrawiam,
Ginny Vanya, Zastępca Dyrektora.


WYKAZ OCEN IV ROKU SZKOLNEGO
SZKOŁY MAGII I CZARODZIEJSTWA LUMOS

Astronomia | Lakowim Sullivan: Powyżej Oczekiwań
Latanie | Kari Salvatore: Ocena wystawiona na podstawie egzaminu końcowego
Magiczne Stworzenia | Ginny Vanya: Zadowalający
Magiczne Zioła i Rośliny | Przemek Brian: Nieklasyfikowany
Obrona przed Czarną Magią | -: Przedmiot wycofany
Transmutacja | Avea Adderly: Wybitny
Wróżbiarstwo | Morgana Turandot: Powyżej Oczekiwań
Wywary i Trucizny | Neo Farrow: Wybitny
Zaklęcia i Uroki | Nereida Carft: Powyżej Oczekiwań

Koniec Noxtruma

*Echo ciężkich butów Jacoba odbijało się od ścian pustego korytarza. Profesor szedł właśnie do swojego gabinetu w Argo Magic School, sprawdzając przy okazji prace konkursowe. Przeprowadził się tu na stałe, zapominając całkowicie o innych placówkach. Potykając się nie jeden raz, wpisywał prawie same Wybitne. Dochodząc do swojego gabinetu, miał sprawdzone już wszystkie prace konkursowe. Popchnął więc drzwi i przekroczył próg swojej izby, mieszczącej się na parterze zamku. Jednym ruchem rzucił konkursy na ziemię przed biurkiem, gdzie leżały już czekające na uczniów klasy drugiej kartkówki i jadąc dłonią po bladzie biurka, zajął miejsce w swoim nieco niewygodnym krześle, wyciągając się i kładąc nogi na biurko.*

*Po nie wiadomo jak długiej drzemce zbudził go okropny huk. Szybko zdjął nogi z biurka i odwrócił się. Na wewnętrznym parapecie siedziała czarna sowa, która z ogromną siłą otworzyła okno gabinetu i wpatrywała się w profesora swoimi żółtymi ślepiami. W dziobie trzymała list. Jacob patrzał na nią. Przez głowę nie przeszła mu nawet myśl, żeby wstać do niej i odebrać list. Po mało miłym "No przyleć tu.", sowa zrzuciła mu na głowę list, po czym obrażona wyleciała z pomieszczenia. Evans wstał i zamknął okno, a wracając podniósł z ziemi list. Siadając ponownie na krześle, otworzył kopertę zaadresowaną do niego i przeczytał jej zawartość.*

***
Jacob Tom Evans
Argo Magic School
Gabinet



Szanowny Panie Evans,
z przykrością musimy zawiadomić Pana o zamknięciu szkoły Noxtrum, a co za tym idzie zwolnieniu Pana z posady profesor Historii Magii.
Jeśli jest Pan zainteresowany dalszą współpracą z nami, zapraszamy do nowej szkoły - Magicznego Uniwersytetu, który z pewnością zapewni Panu odpowiednie warunki do pracy.

Z poważaniem,
Izabella Evnas, Dyrektor

***

*Jacob parsknął głośno ze śmiechu. Od dawna nie interesował go już Noxtrum, a co dopiero nowa szkoła z jakąś Izabellą Evans. Odruchowo spojrzał na drzewo genealogiczne przywieszone na jednej ze ścian. Miał nadzieję, że to żadna rodzina - w końcu jej tam nie było. Wrzucając list do nierozpalonego kominka, wstał i pozbierał rozrzucone prace konkursowe, po czym wyleciał z gabinetu, aby znaleźć jakiegokolwiek skrzata domowego, który porozwieszałby wyniki w pokojach wspólnych każdego domu.*

*Mimo pory śniadaniowej, zamek był całkowicie opustoszały. Przechodząc obok Wielkiej Sali, zerknął do środka, czy aby żaden skrzat nie krząta się tam. Niestety zastał tam tylko kilkoro uczniów, więc swoje kroki skierował do zimnych i ponurych lochów.*

*O dziwo lochy nie były wcale taki ponure dzisiaj. Wszędzie wisiały zielono-srebrne i różowe serpentyny, a do zardzewiałych lamp naściennych przymocowane były żółto-czarne balony. Jacobowi od razu zrobiło się cieplej na sercu. Wiedział, że Ślizgoni świetnie dogadują się z Puchonami, a dowodem na to mógł być ostatni trening, na którym rozegrali towarzyski mecz pomiędzy domami, który sam sędziował. Co więcej, sędziowanie strasznie przypadło mu do gustu i zastanawiał się, czy aby na dłużej nie pozostać w Akademii Magii Ramesville na posadzie profesora Quidditcha. Dochodząc do klasy eliksirów, w końcu natrafił na jakiegoś skrzata ściągającego dekoracje, któremu wręczył cztery karty z wynikami krzyżówki. Trzask i skrzata już nie było.*

piątek, 18 maja 2012

Wycieczki

14 maja 2012

Strasznie męczący dzień... Trzy wyprawy w teren z uczniami są naprawdę męczące. Nie wspomnę już o wadliwych świstoklikach... Co za idiota je tworzył! Ale do rzeczy...

Jako że uczniowie byli w miarę grzeczni, postanowiłem ich zabrać na wycieczkę! Tak więc klasa pierwsza miała okazję podziwiać Muzeum Alchemiczne. Muszę przyznać, że żyrandol z diamentowymi rurkami i na mnie wywarł niesamowite wrażenie. Trzeba było trzymać uczniów, aby nie zaczęli odrywać rurek! Niestety, mimo podziału klasy pierwszej, ciągle było ich bardzo dużo i panowanie nad tak liczną grupą sprawia sporo problemu, więc nie obyło się bez odjęcia punktów obu grupom. Czasem trzeba poświęcić kogoś dla ogólnego spokoju... Ogólnie muzeum prezentowało się całkiem całkiem.Wywarło wrażenie na uczniach, a to najważniejsze!

Z klasą drugą udałem się w nieco mniej przestronne miejsce - Nurmengard. Pogoda oczywiście świetna - wietrzysko i zimno jak cholera... Przynajmniej deszcz nie padał. Na szczęście wziąłem ze sobą słoiczki z zamkniętymi płomykami, dzięki którym przynajmniej uczniom nie było tak zimno. Niestety w samym Nurmengardzie nie było wcale cieplej. Co więcej, im wyżej szliśmy, tym bardziej śmierdziało. W końcu na trzecim piętrze doszliśmy do źródła smrodu, którym były rozkładające się szczątki Grindelwalda. Nieco słabo mi się zrobiło, więc musiałem uciec na niższe piętro, aby nabrać przez wąskie "okno" trochę świeżego powietrza. I w zasadzie na tym nasza wycieczka się skończyła. Tak samo jak w klasie pierwszej, opinie w klasie drugiej również były pochlebne, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto było wybrać się w oba miejsca.

***

*Wychodząc z biblioteki udał się w stronę swojego gabinetu. Było już dość ciemno, a lampy zawieszone na ścianach niedostatecznie oświetlały zamkowe korytarze. Dlatego Jacob wyjął swoją różdżkę szepcząc do niej "Lumos". Gdzieś w oddali mignęła mu jakaś postać. "Jakiś uczeń wybrał się na nocne schadzki... Jego sprawa, nie będę go przecież gonił" - pomyślał. Dochodząc do swojego gabinetu, popchnął skrzypiące drzwi i udał się do tej części izby, gdzie mógł spokojnie wypocząć po straszliwie męczących wycieczkach.*

poniedziałek, 7 maja 2012

Dwa tygodnie w tył...

Dawno nie pisałem, więc wypadałoby naskrobać cokolwiek.

Pierwszy tydzień w Argo Magic School to był koszmar, jeśli chodzi o lekcję ze Ślizgonami i Krukonami. Tak rozgadani, tak ciężko było nad nimi zapanować, że aż mnie poniosło. Nawet udało mi się zarobić ostrzeżenie od samej dyrektorki Delgato. Grupa z Gryfonami i Puchonami na szczęście była bardzo grzeczna, dzięki czemu lekcja minęła nam szybko i nawet zmieściliśmy się z materiałem.
Drugi tydzień podobnie, chociaż Ravenclaw i Slytherin już nieco wyluzowali. Jedna ciągle to nie to samo, co z wychowankami Martina i moimi. No, ale może się w końcu nauczą.
Za tydzień planuję zabrać ich do jakiegoś muzeum alchemicznego, aby poznali podstawy tej sztuki, a także 

Jako opiekun chyba sprawuję się nieźle? Puchoni przynajmniej nie narzekają. Mimo trudnych początków i pustek w pokoju wspólnym, wszystko potoczyło się bardzo dobrze i teraz przeważnie już ktoś zawsze siedzi. Do tego nowo otwarte forum tylko dla Puchonów...Strasznie się z nimi zżyłem. Nie potrafiłbym chyba teraz ich od tak opuścić.

Jakby tego było mało, dostałem posadę nauczyciela quidditcha w Akademii Magii Ramesville. Na szczęście nie będę musiał wykładać nudnej teorii, gdyż zrobiła to poprzednia nauczycielka. Mnie pozostała już praktyka, czyli to, co lubię najbardziej. Nie spodziewam się co prawda jakoś specjalnie tłumów i uczniów rwących się do wzbicia się w powietrze, aczkolwiek mam nadzieję, że uda mi się ich zainteresować najpopularniejszą grą magiczną.

Trochę ostatnio zaniedbałem Hogwart, więc muszę się wziąć w garść. Lumos? Raczej całkowicie zlewam.


Pozdrowionka dla moich bananowych Puchonów!
Kocham Was!

niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozpoczęcie roku

*Długa brązowa szata, w której Jacob przybył na rozpoczęcie roku szkolnego w Argo Magic School, posiadała złote naszywki, które idealnie współgrały z jego miodowymi oczami i krótkimi, postanowionymi cienobrązowymi włosami. Z podniesioną głową przekroczył próg Wielkiej Sali. To, co tam zobaczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Uczniowie ledwie mieścili się przy czterech stołach Sali, która wypełniona była po brzegi. Lekko zbity z tropu z trudem przedarł się przez pierwszaków do stołu nauczycielskiego, gdzie spoczął obok swojego wuja.*

*Wielka Sala została pięknie przyozdobiona na rozpoczęcie, a zaklęcie Lumos fantastycznie współgrało z dekoracjami. Kiedy obie dyrektorki zaczęły przemawiać, cała sala ucichła. Całość przebiegał jak najbardziej pozytywnie. Po wstępnej przemowie i przedstawieniu kadry pedagogicznej, nadeszła pora na opiekunów. Ku swojemu zaskoczeniu, Jacob otrzymał Hufflepuff. Był z tego powodu niezmiernie zadowolony. Kochał ten dom i z doświadczenia wiedział już, że jest wspaniałym opiekunem domu. Do tego Hufflepuff... Nie mógł trafić lepiej.*

***

*Kiedy zapadły już egipskie ciemności, chłopak wymknął się ze swojego gabinetu i podążył w stronę sowiarni. Na szczęście znajdowała się ona na terenie zamku, więc nie musiał się specjalnie kwapić na zewnątrz. Otworzył powoli skrzypiące drzwi i wpadł do środka. Mimo braku szyb w oknach, co było logiczne w sowiarni, było tu bardzo ciepło - pogoda dopisywała dzisiaj. Wziął pierwszą z brzegu sówkę, wetknął jej w dziobek liścik, pogłaskał i puścił przez okno, obserwując chwilkę. Następnie obrócił się na pięcie i wrócił do swojego gabinetu.*

***

Drogi Rufusie, z powodu zastoju i braku jakichkolwiek perspektyw Twojej gazetki, jestem zmuszony zakończyć naszą współpracę

Jacob

Prefekt domu

 *Pogoda była wprost idealna na lekcję Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, która odbywała się na szkolnych błoniach. Ku zdumieniu wielu uczniów, na skraju Lasu czekał na nich profesor Tonks. Kiedy wszyscy uczniowie zbliżyli się i zajęli swoje miejsca na kilkunastu pieńkach, profesor Tonks poinformował wszystkich o przymusowym opuszczeniu szkoły dotychczasowej nauczycielki tego przedmiotu. Puchonowi zrzedła mina, gdyż nie mógł być na pierwszej lekcji, więc nawet nie miał okazji poznać prof. Skouris. Po przeprowadzonym zastępstwie przez dyrektora Hogwartu, chłopak udał do swojej piwnicy, aby zrelaksować się i odrobić może jakieś zadanie domowe.*

***

*Kiedy Jacob wszedł do pokoju wspólnego Puchonów, koleżanki od razu rzuciły mu się na szyję wrzeszcząc coś o prefekturze. Był nieco zakłopotany, bo właściwie nie wiedział o co im chodzi. Nie do końca też je rozumiał. Na szczęście udało mu się uciec z ich objęć i zabarykadować w dormitorium chłopców.*

*Kilka minut później, kiedy pokój wspólny w miarę opustoszał, Puchon wymknął się z dormitorium do tablicy informacyjnej. Najnowsze ogłoszenie zatytułowane było "Prefekci". Chłopak oczywiście skierował wzrok natychmiast na prefektów Hufflepuffu. Ku swojemu ogromnemu zdziwieniu, dostrzegł tam swoje nazwisko, zaraz obok Samanthy Tonks. Wśród rozpiski prefektów dostrzegł też kilku znajomych: Luanne i Lucasa z Ravenclawu oraz Łaita, który został prefektem naczelnym, co z pewnością było jednym z największych wyróżnień dla ucznia. Poza tym praca domowa z Latania, Zielarstwa, dodatkowa z Astronomii. Jakby tego było mało, poniżej zauważył jeszcze kartkę z konkursem, podpisaną nazwiskiem Verde - a więc jeszcze raz zielarstwo. Nie miał siły zabrać się za to wszystko dzisiaj, więc rzucił się tylko na jeden z foteli. W głowie kłębiło mu się wiele myśli: Behati, rozpoczęcie w Argo Magic School, Behati, prace domowe, Behati, konkursy i jeszcze raz Behati...*


środa, 25 kwietnia 2012

Środa w SMiC Hogwart

*Wracał korytarzem lekko zmęczony z miotłą pod pachą. Drugą ręką ciągnął kufer ze sprzętem do Quidditcha, którego i tak nie używali na treningu. Doszedł w końcu do gabinetu profesora od latania. Stanął przed nimi i przełykając głośno ślinę zapukał trzy razy. Nikt nie otwierał. Ponownie zapukał w drzwi. Kiedy po trzykrotnym pukaniu profesor Tonks nie otworzył drzwi, chłopak pomyślał, że profesor latania przesiaduje w gabinecie dyrekcji, albo załatwia jakieś sprawy szkolne. Nacisnął więc klamkę i popchnął drzwi, które ku jego zaskoczeniu otworzyły się. Rozejrzał się po korytarzu i nie dostrzegłszy żadnej żywej duszy, wrzucił niedbale kufer do środka i udał się ponownie na boisko, tym razem na lekcje latania.*

*Wchodząc na murawę boiska poczuł ten sam ciepły wiaterek, co na treningu. Widząc profesora i kilkunastu uczniów, ruszył w ich kierunku. Nie zajęło mu długo wdrapanie się na trybuny. Było dość ciasno, na szczęście wszyscy się zmieścili. Jacob rozglądał się bo ogromnym boisku i podziwiał jak jest idealnie ulokowane oraz zbudowane. Oczywiście ciągle słuchał profesora. Był zafascynowany lekcją, mimo, iż odbywały sie tylko pogaduchy odnośnie quidditcha. Profesor wydawał się lekko... ostry.*

*Niestety lekcje Obrony Przed Czarną Magią odwołano, więc dalej siedzieliśmy na trybunach szkolnego boiska. Na drugiej lekcji latania omawiali przepisy w quidditchu. Puchon doskonale pamiętał ten temat, kiedy wykładała go profesor Kari, więc nie miał większych problemów.*

*Po wszystkich lekcjach wracał już do piwnicy Hufflepuffu, gdzie siadając w fotelu przy kominku relaksował się po ciężkim dniu.*

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Argo Magic School

*Wracający z lekcji eliksirów, młody mężczyzna atakowany był ostatnimi dniami przez sowy. Trochę go już to denerwowało, bo ta najważniejsza ciągle nie przylatywała. Przepychając się przez dość zaludniony pokój wspólny Puchonów, podążał do swojego dormitorium. Pchnął drzwi i wszedł do środka. Było tu znacznie ciszej, niż po drugiej stronie drzwi. Zrobił krok i poczuł coś pod nogami. Kiedy opuścił głowę, aby zobaczyć co znalazło się pod jego butami, dostrzegł szare pióro. Zapewne sowie. Serce zaczęło mu bić szybciej. Spojrzał na swoją nocną szafkę. Znajdowała się tam koperta. Podbiegł do niej i uchwycił w swą małą dłoń. Na wierzchu dostrzegł tylko pieczęć Argo Magic School i rozerwał kopertę.*

***

Nie wierzę! Dostałem się do jednej z najlepszych szkół w Świecie Magii! I to jako profesor Historii Magii! Co prawda na okres próbny, ale to i tak nieźle. No to teraz będę musiał się wziąć za siebie. Na szczęście mam już tyle pomysłów, co do sposobów prowadzenia lekcji, przydałaby się też strona przedmiotowa. Dużo, dużo pracy. Co więcej, zostałem nawet pałkarzem szkolnej drużyny w Mistrzostwach Świata w Quidditchu, w których Argo bierze udział. To chyba niezłe osiągnięcia, jak na "świeżaka"?

Trochę zaległości w Hogwarcie przez ostatnie nieobecności, ale nie powinno być żadnych problemów z nadrobieniem. W końcu głównie to były lekcje organizacyjne.

***

*Za pomocą zaklęcia stałego przylepca umocował list z Argo Magic School na jednej ze stron dziennika. Z tego wszystkiego kompletnie zapomniał o dodatkowej lekcji Mitów i Legend...*

wtorek, 17 kwietnia 2012

Znów mała przerwa


(Z powodu braku dostępu do laptopa przez ok. najbliższy tydzień, nowe notki nie pojawią się.)

niedziela, 15 kwietnia 2012

Przeprowadzka

*Siedząc w pokoju wspólnym w fotelu przy kominku, chłopak wbił wzrok w sufit, rozmyślając o swojej przyszłości. Właściwie nie wiedział jeszcze kim chciałby być. Z pewnością nie Ministrem Magii, ani Aurorem, jak wielu jego kolegów marzy. W ogóle praca w Ministerstwie Magii jakoś niezbyt go pociągała. Zawsze ciągnęło go do nauczania. Obecnie naucza Historii Magii w Noxturnie, ostatnio był także na castingu w jednej z lepszych szkół magii – Argo Magic School. Było mu tak dobrze i tak ciepło, że powieki same mu opadły.*

***

*W twarz uderzył go jakiś papier, wyrywając chłopaka ze snu. Na brzuchu leżał mu list, a nad gzymsem kominka siedziała jasnobrązowa sówka, która przyglądała się Puchonowi z zażenowaniem. Przeklinając pod nosem, otworzył kopertę i wyciągnął list. Od razu w oczy rzuciło mu się bardzo drobne pismo matki.*


Jacob Tom Evans
Szkoła Magii i Czarodziejstwa Lumos
Piwnica Hufflepuffu
Pokój wspólny

Cześć synku!
Dawno nie pisałeś, więc pomyślałam, że to ja napiszę. U nas wszystko dobrze. Tata już wyzdrowiał. Mam nadzieję, że jesteś zdrowy. Wiosna już idzie, ale nie jest jeszcze na tyle ciepło, abyś latał w krótkich spodenkach. Weź to pod uwagę.

Wiele rozmawialiśmy z ojcem na temat Twojej edukacji magicznej. Wieści dochodzące ze szkoły są niepokojące. Co prawda teraz, kiedy mój brat objął posadę dyrektora głównego, wszystko może się zmienić, ale nie sądzimy, żeby Lumos zagwarantował Ci obecnie przyszłość w magicznym świecie. W związku z tym, (za Twoją wcześniejszą zgodą) chcielibyśmy przepisać Cię do jednej z najstarszych i najbardziej prestiżowej szkoły, mianowicie do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Mamy nadzieję, że Ci się tam spodoba i znajdziesz wielu przyjaciół.

Kochamy Cię
mama i tata.

PS: Do Hogwartu zapisaliśmy także Twojego brata. Opiekuj się nim.

***

*Siedząc już w nowym dormitorium chłopaków w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart, Jacob wypakowywał swoje ubrania i książki. Na szczęście nie musiał kupować wielu nowych podręczników, a braki dosłać mają mu rodzice pocztą. Na samym dnie jego kufla leżał dawno nieużywany już dziennik. Otworzył go na ostatnio zapisanej kartce i zrobił z niej kopertę, aby oddzielić Lumosa od Hogwartu. Nie czekając ani chwili, sięgnął po swoje czarodziejskie pióro.*

***

Rozpoczęcie w Hogwarcie jak to rozpoczęcie – bardzo oficjalne i mało zabawy. Na szczęście nie zabrakło też konkursu. W zasadzie nie znam tu żadnego profesora, aczkolwiek nie wydaje mi się, aby byli tacy źli. No może jest z jeden czy dwóch, którzy próbują być śmieszni, ale im to nie wychodzi, aczkolwiek kadra do polubienia z pewnością, jak na pierwszy rzut oka. Profesor Troy Mickens (wróżbiarstwo) został opiekunem Hufflepuffu. Wydaje się być w pytkę.

Masa ludzi, po prostu ogrom. Przy stole Puchonów siedzieliśmy strasznie ściśnięci, tyle nas tam było. Już po pierwszym dnie wyszliśmy na prowadzenie w Rankingu Domów. To chyba całkiem nieźle? Co więcej, w Rankingu Uczniów już po rozpoczęciu roku prowadzę. Mam nadzieję, że to się nie zmieni aż do końca i przez najbliższe trzy lata plus Wakacyjna. *Wybucha niepohamowanym śmiechem.*

Potem przeszliśmy do swoich dormitoriów. Pogadaliśmy nawet dłuższą chwilkę, poznaliśmy się i takie tam. No a teraz trzeba spać, jutro zaczynam Historią Magii.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Niespodziewany list

*Niedziela nie zapowiadała się ciekawie. Zachmurzone niebo i wiatr nie wróżyły dobrej pogody. Wygrzebawszy się z łóżka, Jacob ubrał się i wyszedł z dormitorium. W pokoju wspólnym pomachał tylko swoim znajomym i wychodząc na ciemny korytarz przy kuchni, oddalił się w kierunku Wielkiej Sali.*

*Po drodze na śniadanie nie spotkał żywej duszy... żywej. Przez przypadek wpadł tylko na Grubego Mnicha, który, chociaż nie była to jego wina, strasznie przepraszał Puchona. Zanim Jacob wszedł do Wielkiej Sali, zatrzymał się przed tablicą ogłoszeń, na której przeczytał o planowanej niedługo olimpiadzie międzyszkolnej z wróżbiarstwa oraz o przeniesieniu drugiego etapu olimpiady mitologicznej, w której w pierwszym etapie zajął drugie miejsce.*

*Popchnął ogromne drzwi i wszedł do środka. Na wszystkich stołach, łącznie z nauczycielskim, chłopak dostrzegł góry ciast. Najwięcej oczywiście było sernika. Nie zabrakło też kolorowych jajek, czekoladowych zajączków i sałatek. Mijając uczniów Ravenclawu i Slytherinu, zasiadł przy stole Hufflepuffu. Nałożył sobie dwa kawałki sernika i nalał do pucharu soku z dyni. Nie zdążył wziąć nawet kęsa, a lądująca na nim sowa rozpłaszczyła oba kawałki sernika spoczywające na srebrnym talerzu. Jacoba ogarnęła złość i wyrwał tylko zwitek pergaminu, który mu przyniosła. Rozwinął go i przeczytał kilkakrotnie, nie zważając na czekającą sowę, która dalej rozdeptywała jego placek. Od siedzącego obok Martina pożyczył pióro i kałamarz i na odwrocie listu zaczął bazgrać odpowiedź.*

***

Rufus Scigemour
Redakcja Times of Magic
Świat Magii

Z przyjemnością obejmę posadę redaktora w Twojej gazecie, drogi kolego.

Pozdrawiam,
Jacob Tom Evans.

***

*Zwinął papierek i wsadził sowie z dzióbek. Odlatując rozpryskała sernik po całym stole. Kawałek wylądował nawet na twarzy Jacoba i okolicznych osobach.*

sobota, 7 kwietnia 2012

Mungo

*O godzinie 18:00 Błędny Rycerz podwiózł Jacoba pod bramę zamku. Konduktor przy pomocy zaklęcia wypakował jego kufry z busa. Nie było tego dużo. Z zawieszonej na szyi dziwnej maszynie wydrukował chłopakowi paragon. Cena niczego sobie, ale co zrobić. Jacob dał przewoźnikowi 2 galeony i 3 sykle i wysiadł z autobusu. Przy bramie czekała na niego już jego opiekunka - Nereida Carft. Zdjąwszy zaklęcia z bramy Lumosa, Puchon przekroczył próg bramy. Nie zdążył się nawet obrócić, a profesor Carft już rzuciła wszystkie zdjęte wcześniej zaklęcia. Wraz z nią udał się do pokoju wspólnego Puchonów.*


*Po pouczeniach nauczycielki zaklęć, Jacob nie czekał ani chwili, tylko wpadł do dormitorium chłopców i złapawszy plecak, pobiegł na piątkowe zajęcia.*

***

*Sobotni poranek był piękny. Przez okno przedzierały się promienie słoneczne, które go ogrzewały. Był tak zmęczony, że nie otworzył oczów po przebudzeniu. Wręcz przeciwnie - ponownie pogrążył się w śnie.*

*Wchodził do Wielkiej Sali. Jej czekoladowe drzwi otworzyły się same. W środku dostrzegł, że cztery stoły domów, stół nauczycielski i wszystko pozostałe zrobione jest z czekolady. Usiadł przy stole Puchonów. Każdy puchar przypominał swoim wyglądem czarkę Helgi Hufflepuff. Wziął ją do ręki i nadgryzł. Nagle cała sala - ściany, stoły, krzesła, zastawa - zaczęła się topić. Jacob tonął w kilogramach stopionej czekolady. Strasznie go parzyła, nagrzewając się coraz bardziej.*

*Obudził się zlany potem w swoim łóżku. Słońce padało na całe jego łóżko, niemiłosiernie ogrzewając go. Wyskoczył spod kołdry w bokserkach. Nawet nie chciał myśleć o tym, ile ma do nadrobienia przez ponad tydzień swojej nieobecności w szkole. Nie pamiętał też dlaczego trafił do Kliniki Magicznych Chorób i Urazów Świętego Munga na oddział Urazów Pozaklęciowych. Na jego nieszczęście spadł przez to w Rankingu Uczniów. Schylił się i zajrzał pod łóżko. Wyjął spod niego swój dziennik, w którym dawno nic nie pisał i rzucił je na łóżko. Rozejrzał się dookoła w celu zlokalizowania swojego pióra niepotrzebującego atramentu. Zabrał je z biurka i usiadł na łóżku na kołdrze, otwierając dziennik...*

***

Ogólnie duża czarna dziura (pozdrowienia dla profesora Sullivana) z kilku ostatnich dni. Pamiętam tylko, że wraz z Behati ćwiczyliśmy jakieś nowe zaklęcie, które znaleźliśmy w Standardowej Księdze Zaklęć (Stopień 3). A potem obudziłem się już w Szpitalu. Na około wielu uzdrowicieli. Trochę się przeraziłem wtedy, ale po pierwszym szoku już było dobrze. Poleżałem kilka dni i wypuścili mnie. Do szkoły wróciłem wczoraj i nie odpoczywając od razu poszedłem na lekcje.

Transmutacja jak to transmutacja, zleciała szybko. Kilku rzeczy się nauczyłem. Te rodzaje transmutacji są strasznie pokręcone. No i moje minus pięć punktów za spanie na lekcji... Kolejna lekcja odbyła się na wieży wschodniej - wróżbiarstwo. Szkoda, że pani dyrektor siedziała na lekcji, a lekcji nie było. Profesor Lenghton była nieobecna. Szkoda tylko, że ani pani dyrektor, ani nikt inny nie raczył z nami nic zrobić. To był pierwszy moment, kiedy zacząłem zastanawiać się nad zapisaniem się do innej szkoły. Zobaczymy jak to dalej będzie, bo nie zamierzam marnować się gdzieś, gdzie nie będą odbywać się lekcje, kiedy profesorowie w Wielkiej Sali są wolni, a dyrekcja siedzi w sali i nic z tym nie robi. Zresztą odnoszę wrażenie, że trochę się zmieniło. No ale cóż... Wczoraj odbyła się też dodatkowa lekcja Magicznych Stworzeń, na których mieliśmy praktykę odgnamiania. Fascynujące małe stworzonka. Pomyśleć, że tak łatwo się ich pozbyć.

Szkoda tylko, że spadłem w Rankingu Ucznia. Mam nadzieję, że uda mi się to jeszcze nadrobić. Całe szczęście Hufflepuff ciągle prowadził w Rankingu Domów, a to jest priorytetem.

Ostatnio wysłałem też dwie sowy do dwóch większych szkół w Świecie Magii na posadę profesora Historii Magii. Wielkich szans chyba nie mam, jednak sądzę, że warto próbować. Najwyżej mi się nie uda. Trudno. Będę próbował dalej.

Warto wspomnieć też, że od niedawna nauczam tego przedmiotu w Noxtrum. Szkoła chyba niezbyt znacząca, jednak gdzieś trzeba zacząć.

wtorek, 20 marca 2012

Zakurzony dzienniczek

*Chłopak z nawału lekcji nie miał ostatnio czasu, aby w ogóle otworzyć swój dziennik i cokolwiek w nim napisać. Może to też dlatego, że nie wiele się działo? W każdym bądź razie w końcu zebrał się w sobie i zaczął go szukać. Znalazł go dopiero po trzynastu minutach poszukiwań i to w dodatku pod swoim łóżkiem. "Przepraszam" - powiedział do niego. Wziął swoje pióro nie potrzebujące atramentu i zasiadł po turecku na łóżku Chace. Było mu coś niewygodnie, więc sięgnął ręką pod tyłek, spod którego wyciągnął bokserki swojego kolegi. Odrzucił je na bok i otworzył dziennik...*

Porażka. Zero czasu na napisanie czegokolwiek. Masa prac domowych, dodatkowych i konkursów. Zaczynam się już nie wyrabiać ze wszystkim. W sobotę odbyła się pierwsza Wojna Płci. Niestety nie wiadomo nic na temat wyników. Kiedy, co, jak? Może zapytam o to wujka... Oczywiście dowcipu szkolnego też nie wysłałem. Troszkę mi się zapomniało. A szkoda. Aczkolwiek jak przeczytałem dowcip Any o Zgredku, to powalił mnie na ziemię i nie mogłem przestać się śmiać. Gdyby Julka nie ogarnęła mnie, pewnie wtoczyłbym się do kominka.

Kilka lekcji za mną, niestety niektóre ominąłem. Na szczęście z tego co wiem, na czwartkowej lekcji Astronomii nie było nikogo, więc nie ma co żałować. W ogóle ostatnio mało kto chodzi na lekcje. O piątku pisałem ostatnio, więc daruję sobie dzisiaj. Ach... Ta kartkówka z Wróżbiarstwa i tego nudnego tematu... W niedzielę odbyły się zajęcia dodatkowe - Pojedynki oraz Językoznawstwo. Oczywiście nie było mnie ani na jednym, ani na drugim. Pojedynki jeszcze przeżyję, ale Języki nie. Na szczęście załatwiłem sobie notatki. Muszę wziąć się też za przepisywanie wszystkiego w zeszyty, bo od piątkowych lekcji mam jeszcze zaległości z zeszłego tygodnia. Nie wiem jak to wszystko zrobię.

Niestety wczorajsze lekcje Latania z profesor Cahill nie odbyły się. Mieliśmy zastępstwo z profesorem Farrowem, który niezbyt chyba ogarnia wszystkie zasady. Do tego  ten nadęty drugoklasista z Gryffindoru zaczął obrażać Behati i całą klasę pierwszą. Na szczęście i z nim zrobiło się porządek. Druga lekcja z Zaklęć i Uroków niestety znów zleciała mi nudno.

Dzisiaj było spoko. Latanie bardzo ciekawe, geneza wprowadzenia znicza do gry. Temat bardzo mi się podobał i z łatwością sobie go przyswoiłem. Magiczne Zioła i Rośliny... Brak słów. Dziwne wytłumaczenie profesora Briana na temat zaległej lekcji. Takie masło maślane. Bez sensu. Zadał nam pracę na lekcji do zrobienia. Nie łatwa, więc trochę na niej poległem. Magiczne Stworzenia jak zawsze świetne. Zaczynam się poważnie zastanawiać nad zmianą przedmiotów do klasy III. Nie sądziłem, że będzie to tak zależne od profesorów.

Sprawy towarzyskie nie mają się najgorzej. Ostatnio bardzo zżyłem się z pewną Krukonką z roku - Behati. Szalona wariatka, ale jakoś daję radę. Nowy uczeń, Vincent o ile pamiętam, też wydaje się spoko kolesiem. Na dzisiejszych lekcjach byliśmy właściwie tylko we troje. Niestety są też i tacy, którzy "podpadają", jak wspomniany wcześniej Gryfon z klasy wyżej. "Władca szkoły"... Włazi i zaczyna drzeć ryja na pierwszaków, że jesteśmy nieogarnięci. Ech, pokazał tylko swój "wysoki" poziom kulturalny i intelektualny. Przykre.

Przechodząc dzisiaj obok tablicy ogłoszeń wywieszonej przy Wielkiej Sali dostrzegłem też kątem oka kilka nowych ogłoszeń. Nowy profesor Obrony przed Czarną Magią, wyniki olimpiady przedmiotowej z Wywarów i Trucizn (II miejsce!). Plan lekcji uległ trochę modyfikacją, więc mamy teraz wolny czwartek. Do tego informacje na temat drugich zmagań w Wojnach Płci, przygotowaniu przez domy konkursu rocznicowego nr 5 oraz jutrzejszym dniu wagarowicza. Zapowiada się ciekawy 21 marca...

*Oczy Jacoba zamknęły się same, a całe ciało padło na łóżko Chace'a całkiem bezwładnie. Był strasznie zmęczony. Jeszcze przez chwilę Puchon zawieszony był pomiędzy snem, a rzeczywistością. Mimo świadomości snu, ciągle dochodziły do niego różne hałasy z pokoju wspólnego. W momencie, kiedy drzwi dormitorium chłopców otworzyły się, Jacob całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością i pogrążył się w bardzo przyjemnym śnie.*

sobota, 17 marca 2012

Konkursowa sobota

*Jacob cały się trząsł idąc chłodnym i ciemnym korytarzem prowadzącym do lochów, gdzie miała się zaraz odbyć Szkolna Olimpiada z Wywarów i Trucizn. Tak samo jak i na poprzedniej olimpiadzie, tak i teraz frekwencja raczej nie dopisała. Zajął miejsce jak najdalej od biurka się dało i wyjął swoje zwykłe pióro z kałamarzem. Kiedy dostał od profesora arkusz, zamoczył koniec swojego pióra w kałamarzu i zaczął go wypełniać.*

***

*Olimpiada z WiT nie sprawiła mu trudności. Popchnął dość proste drzwi i wszedł do środka. Nie był specjalnie zaskoczony widokiem. Wszędzie otaczały go ciemne płytki, a na sedesach siedzieli już Sieg, Ginny i Martin, czekając na Wojnę Płci. Puchon był trochę zbity z tropu, że wszystko odbywać miało się w łazience, no ale w końcu to Lumos... Wojna Płci zaczęła się. Szkoda tylko, że ludzie wprowadzali tak niemiłą atmosferę w łazience.*

piątek, 16 marca 2012

Skrzydło no. 2

*Jacob otworzył oczy i nie musząc się rozglądać już wiedział, gdzie się znajduje - to Skrzydło Szpitalne. Tyłek bolał go bardzo od upadku. Spojrzał na kalendarz - był szesnasty marca, więc spędził tu cały wczorajszy dzień. Oznaczało to ominęła go lekcja Astronomii z profesorem Sullivanem. Czas leciał nieubłaganie. Zbliżały się piątkowe lekcje, więc nie pytając o pozwolenie szkolnej pielęgniarki, uciekł z łóżka do swojego dormitorium, aby przeprać się w świeże ciuszki i ze swoim zaje*istym plecaczkiem powędrować na lekcje.*

***

*W sali lekcyjnej, gdzie miał transmutację, usiadł w ławce przed Behati. Profesor Adderly pochwaliła go już na samym wejściu za wspaniałą pracę domową, za którą dostał oczywiście Wybitny. Na początku lekcji został też przepytany i kolejny Wybitny na jego koncie. Jak tak dalej pójdzie, to ukończy transmutację w klasie pierwszej ze średnią 6.0. Dowiedział się też od Behati, że wczoraj na wieży astronomicznej był tylko jeden uczeń, więc lekcja się nie odbyła. Lekcja wróżbiarstwa w sumie nie przypadła chłopakowi do gustu. Niezbyt interesowały do jakieś tam różdżki saksońskie.*

***

*Puchon wybrał jasnobrązową i czarną sowę. Z kieszeni kurtki wyciągnął dwa niewielkie zwitki pergaminów i dając je brązowej sówce powiedział do niej tylko "Sandy". Sowa rozłożyła skrzydła i wyleciała z sowiarni w bliżej nieokreślonym kierunku. Z drugiej kieszeni wyjął znacznie większy stosik notatek, więc musiał je przywiązać do sowy. Kiedy już to zrobił, szepnął do niej "Anne", a ta tak samo jak jej poprzedniczka, wyleciała z sowiarni. Jacob chwilę popatrzył za nią, po czym udał się do miękkiego łóżka dormitorium chłopców.*

środa, 14 marca 2012

List od matki

*Chłopak zbudził się na godzinę przed lekcjami. Przetarł oczy zanim je otworzył i odgarnął grzywkę z czoła. Zaraz... Jaką grzywkę? Puchon zerwał się z łóżka i spojrzał w lustro wiszące pomiędzy łóżkiem Michaela i Cedrica. Jego zazwyczaj błękitne i sterczące we wszystkie strony włosy, opadały mu teraz na uszy i czoło, mając brązowy odcień. Jacob zasmucił się, że nie panuje jeszcze w pełni nad swoimi zdolnościami metamorfomagicznymi. Zamknął powieki i pokręcił głową. Kiedy je otworzył znów miał na głowie swój ulubiony krótki błękit.*

*Wracając do swojego łóżka, u jego podstaw zauważył liścik, którego nie miał siły wczoraj przeczytać.Otworzył kopertę i dostrzegł malutkie pismo matki.*

***

Jacob Tom Evans
SMiC Lumos
piwnica Hufflepuff
dormitorium chłopców

Witaj syneczku!
Na wstępie pragnę Cię przeprosić, że nie mogliśmy odpisać Ci na poprzedni list. Nie było czasu żeby dołączyć Ci go do drzewa genealogicznego. Uznaliśmy z ojcem, że czas najwyższy, abyś się o tym dowiedział.
Mam nadzieję, że u Ciebie lepiej niż u nas. Tata obecnie przebywa w Klinice Magicznych Chorób i Urazów Świętego Mugna po akcji na zleconej mu przez szefa Biura Aurorów. Wiesz jak jest, Potterowi się nie odmawia. Ale nie przejmuj się, wyjdzie z tego. Lekkie zadrapania, które nie chcą się goić. Nic poważnego.
A ja? Masa papierkowej roboty. Trzeba skazać tych gnojów co zaatakowali ojca. Mam nadzieję, że członkowie Wizengamotu pójdą za mną twardą ręką i umieścimy ich w Azkabanie na wiele lat.
Ucz się dobrze, nie łap Trolli, ubieraj się ciepło i jedz dużo!
Twoi kochani rodzice
<3

***

*Jacob położył się na łóżku i przyłożył sobie list do serca. Bardzo kochał swoich rodziców. Kiedy potrzebował rodziców, byli rodzicami. Kiedy potrzebował przyjaciół, byli dla niego przyjaciółmi. W uwagi, że Wywary i Trucizny zostały dzisiaj odwołane w ostatniej chwili, Jacob postanowił dla odmiany spędzić cały dzień leżąc w łóżku. Oczywiście z przerwami na posiłki w Wielkiej Sali i potrzeby fizjologiczne.*

wtorek, 13 marca 2012

Ciężki wtorek

*Chłopak spał dzisiejszego dnia bardzo dobrze. Po przebudzeniu się i ubraniu, wymknął się dość wcześnie do Wielkiej Sali na śniadanie. Hufflepuff ciągle posiadał najwięcej kamyczków. Jacob usiadł przy swoim stole i wziął sobie kilka kanapek z sałatą, żółtym serem i rzodkiewką. Zanim zdążył wyczyścić swój talerz, przysiadła się do niego Emily, gratulując mu trzeciego miejsca w Szkolnej Olimpiadzie Mitologicznej. Dając mu buziaka w policzek, uciekła dalej do swoich kolegów z roku. Jacob dokończył śniadanie i postanowił wrócić do swojego dormitorium.*

***

*Siedząc w pokoju wspólnym w fotelu znajdującym się przy okrągłym gzymsie kominka, chłopak przysnął. Zbudził go gwar podnieconych Puchonów. Jacob wyłapał tylko pojedyncze słowa, jak Marcus, wojna, kobiety... Jego mózg nie przyswajał jeszcze informacji w pełni. Wstał z fotela i zachwiał się. Doszedł do korkowej tablicy ogłoszeń i dowiedział się o czym mówili Puchoni - Wojna Płci. Kiedy skończył czytać ogłoszenie, wpadł tylko do dormitorium po swój plecaczek wyładowany pergaminami i samopiszącym piórem i popędził na lekcje.*

***

*Po dzisiejszych zajęciach zniechęcił się nieco do Wywarów i Trucizn. Dwie lekcje w tygodniu, plus jutrzejsza trochę go przerażają. Na szczęście latanie odbyło się normalnie. Oczywiście wciąż brak profesora DeuMusa. Po lekcjach wrócił jak zawsze do swojego dormitorium, zastanawiając się, po co trzymają tu kogoś, kto tak bardzo olewa obowiązki profesorskie. Mimo dobrego snu i drzemki, była bardzo zmęczony. Na łóżku dostrzegł kopertę zaadresowaną "Jacob Tom Evans, SMiC Lumos, piwnica Hufflepuffu, dormitorium chłopców". Nie miał jednak w tej chwili siły, żeby ją przeczytać. Zamykając powieki pogrążył się w pięknym śnie...*

poniedziałek, 12 marca 2012

WTM, SOM, lekcje

*Łeb nawalał go niemiłosiernie. Wczorajsza impreza w dormitorium była naprawdę ostra. Po ogłoszeniu wyników Wielkiego Turnieju Magicznego, Jacob wraz z pozostałymi Puchonami udali się do dormitorium chłopców, gdzie razem z dziewczynami opijali zajęcie trzeciego miejsca przez Chace'a. Był to z pewnością duży sukces dla szkoły, ale także niesamowite wyróżnienie dla Hufflepuffu. Co więcej, kiedy Jacob przechodził bok Wielkiej Sali, kamyczków w klepsydrze Hufflepuffu znacznie przybyło, co dawało im znaczną przewagę nad pozostałymi. Chłopak co prawda nie przepadał za alkoholem, jednak dał się namówić na jedno... potem drugie... trzecie piwo... Ledwo widząc dostrzegł, że w ruch poszły przezroczyste płyny. Nie wiedząc kiedy, usnął leżąc obok Chace'a.*

***

*W Skrzydle Szpitalnym Jacob dostał jakiś błękitny eliksir, który wcale nie smakował źle. Ból głowy przeszedł w chwili. Kiedy wychodził ze Skrzydła, pielęgniarka pouczyła go o wpływie nadmiaru alkoholu na organizm człowieka. Chłopak obiecał sobie, że już nic nie tknie. Zanim udał się jednak do pokoju wspólnego, zahaczył jeszcze o Bibliotekę, skąd wypożyczył "Mitologię grecką i rzymską" oraz "Mitologia. Najpiękniejsze legendy". Kiedy wszedł do pokoju wspólnego zasiadł przed rozpalonym kominkiem, z którego buchało przyjemne ciepełko i otwierając książkę zaczął czytać, starając się zapamiętać jak najwięcej informacji na dzisiejszą Szkolną Olimpiadę Mitologiczną,*

***

*Lekki wiaterek rozwiewał mu włosy, kiedy szedł na środek szkolnego stadiony ku zgromadzonym uczniom i profesor Cahill. W ręku trzymał starą szkolną miotłę. Dzisiaj było trochę praktyki. Jednak Jacob był zawiedziony frekwencją, gdyż chciał rozegrać sobie meczyk. No ale chociaż poćwiczył pozycję ścigającego. Na pięć strzałów trafił tylko trzy, jednak dobre i to. Po Lataniu na miotle wraz z kolegami i koleżankami udał się do sali uroków na lekcje Zaklęć i Uroki. Trochę nudnawo. Jak dla niego, profesor Carft stosuje zbyt wiele zabawy kosztem wiedzy jaka zostaje im przekazywana podczas lekcji. Niezbyt podobała mu się więc praktyka zaklęć stałych. Magiczne Stworzenia z profesor Vanya zawsze mijały mu przyjemnie. Tak też było i dzisiejszego dnia. Leżąc na trawie pod drzewem z przyjemnością słuchał pani profesor...*

***

*Dwadzieścia minut po dwudziestej stawił się w Bibliotece na Szkolnej Olimpiadzie Mitologicznej. Test sprawił Jacobowi wiele problemów. Wiedział, że pierwszy nie będzie. W końcu w klasie pierwszej nie ma Mitów i Legend, jednak w głębi duszy miał nadzieję na chociaż brąz. Kładąc się do łóżka myślał tylko o tym, że musi jeszcze odrobić zadanie z Wywarów i Trucizn dla profesora Farrowa.*

niedziela, 11 marca 2012

Praca konkursowa, zajęcia dodatkowe

*Jacob cały wczorajszy dzień spędził na pisaniu notatek i odrabianiu Astronomii. Praca domowa zadana przez profesora Sullivana była straszna. Udało mu się nawet zrobić zadanie rozszerzone, aczkolwiek Astronomia była jedynym przedmiotem, z którego wiedział, że nie będzie miał okazji zawalczyć na ocenę Wybitną. Na szczęście z Transmutacją poszło bardzo szybko. Ba! Udało mu się nawet napisać dwa dekalogi - humorystyczny i ten właściwy. Miał nadzieję, że profesor Adderly doceni jego pracę kolejnym Wybitnym jak to zrobiła podczas oceny pracy dodatkowej. A dzięki swojej pracy konkursowej (świstoklik dostępny po lewo) był też pewien pierwszego miejsca w pierwszej rocznicowej zabawie.*

***

*Chłopak wstał dzisiejszego dnia dość późno. Wczorajsze nadrabianie strasznie go zmęczyło. Niestety do zrobienia zostały mu jeszcze notatki z Transmutacji i Wywarów i Trucizn. Istna masakra - pomyślał. Zakładając czarne spodnie na planie lekcji dostrzegł zmianę. Pod niedzielną lekcją Pojedynków pojawił się kurs Językoznawstwa. Niezbyt wiedział czym jest ów przedmiot, jednak wyczuwając możliwość zdobycia punktów, nie zamierzał go pomijać. Na szczęście wstał dziś tak późno, że nie powtórzy sytuacji sprzed tygodnia i nie prześpi dodatkowych zajęć.*

*Ubrawszy się, Jacob zasiadł na podłodze opierając się o łóżko i zaczął przepisywać swoje bazgroły w zeszyty do Transmutacji i Wywarów i Trucizn, więc do Wielkiej Sali zszedł dopiero w porze obiadowej. Po drodze doszły go słuchy, że jego konkurs zajął pierwsze miejsce wraz z pracą jakiejś Krukonki. Umocniło to Hufflepuff na pierwszej pozycji, dając również przy okazji pierwsze miejsce w Rankingu Uczniów Jacobowi.*

***

*Pojedynki wydawały się spoko, jednak kiedy Jacob dowiedział się, w jaki sposób prowadzone są te klimatyczne, zrezygnował w ich uczestniczeniu. Był bardzo niezadowolony z braku szacunku i nieznajomości tego, czym jest klimat. Lekcje Językoznawstwa prowadziła jego ulubiona nauczycielka, a zarazem opiekunka Hufflepuffu - Nereida Carft. Języki nie wydały się trudne w teorii. W praktyce to już gorzej. Jednak chłopak nie poddaje się i ma nadzieję, że jakoś podoła i temu kursowi.*

piątek, 9 marca 2012

Weekend

*Poranek w dormitorium był dość zimny mimo rozpalonego przez skrzaty domowe znajdującego się tu piecyka. Jacob długo leżał pod szachowaną kołdrą, jednak w końcu głód stał się tak silny, że musiał wstać. Przeczesał błękitne włosy dłonią i ubrał się. Przed wyjściem z dormitorium zerknął jeszcze przez okno, które wychodziło na powstały w zeszłym roku stadion quidditcha. To już dzisiaj miał odbyć się nabór do drużyny. Przechodząc przez pokój wspólny rzucił ogólne "Cześć" i wyszedł na śniadanie.*

***

*Po śniadaniu Jacob od razu wrócił do pokoju wspólnego w dobrym humorze, ponieważ Puchoni ciągle przodowali w Rankingu Domów i to prawie stu punktową przewagą. Dzisiaj mijał termin nadsyłania pracy o powstaniu szkoły. Opowiadanie było prawie ukończone. Przez noc wpadło mu nawet wiele bardzo ciekawych pomysłów. Magiczne Zioła i Rośliny oddane wczoraj, więc priorytetem po konkursie będzie astronomia, na odrobienie której miał już tylko dwa dni. No i zostanie jeszcze konkurs z Zaklęć i Uroków oraz zadanie dodatkowe z Wywarów i Trucizn. Ale akurat to nie powinno sprawić mu problemu. Lubił wymyślać opowiadania, więc nie powinien mieć z tym najmniejszego problemu. Usiadł na dywanie przed kominkiem i napisał zakończenie swojej historii o powstaniu szkoły.*


Za oknami było już ciemno. Siwy czarodziej w podeszłym wieku siedział przy stole w bibliotece przy zapalonej świecy. Zamknął dziennik i odłożył orle pióro. Wziął łyk herbaty ze szkarłatnej szklanki, przyglądając się jeszcze ciemnobrązowej okładce, na której wygrawerowane było złotymi literami „Soleil Fungus - dziennik autobiograficzny”, po czym wstał zabierając książkę ze sobą. Podążył do działu S105, gdzie pomiędzy książki wsadził swój własny dziennik autobiograficzny, a następnie udał się do swojego gabinetu, aby przekazać władzę nad szkołą kolejnym pokoleniom czarodziejów...

***

*Pięć minut po w pół do siódmej chłopak stał już pod salą lekcyjną. Tak jak i poprzednio, tak i teraz jego różdżka aż wyrywała się do rzucania zaklęć. W końcu w tym się specjalizowała. Lekcja minęła spokojnie, trochę punktów zarobionych. W sumie transmutacja nie jest taka trudna póki co. Z kolei profesor Lenghton była dzisiaj nieobecna, w związku z tym profesor Farrow próbował przeprowadzić zastępstwo. Nie czuł się chyba najlepiej, z tego co zauważył Puchon.*

*Zaraz po lekcjach Jacob pobiegł na stadion, gdzie odbywał się nabór do drużyny quidditcha Hufflepuffu. Kiedy tylko wszedł na murawę stadionu, pomachał kolegom i od razu dosiadł pierwszej miotły, jaką miał pod ręką. Szkolne wyposażenie nie było może najlepsze, ale uczucie wznoszenia się i wiatru we włosach było wspaniałe. Bardzo tęsknił za swoim Nimbusem 2001. Na początek Michael przywitał Puchonów i podzielił ich według pozycji. Oczywiście z powodu braku zawodników Jacobowi przypadła pozycja ścigającego. Jednak miał nadzieję, że to się zmieni jeszcze, gdyż nie wszyscy zainteresowani Puchoni zjawili się na spotkaniu. Chłopak miał jednak nadzieję, że w razie czego z każdym treningiem będzie coraz lepszym ścigającym. Jacob nie był zadowolony z treningu. Właściwie poza ustaleniem pozycji oraz krótkich i chaotycznych ćwiczeń nic go nie zaskoczyło. Czuł niedosyt.*